Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/561

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Czy też je kto poruszył; gwoli przeniesienia
Odrąbał pniak oliwny spodem od korzenia.«

Tak rzekł. — W niej serce drżało, zadrżały kolana,
Gdy wyszła tajemnica jemu i jej znana.
Ze łzami się w małżeńskie objęcie rzuciła
Garnąc k’sobie, a twarz mu całując, mówiła:

»Niemiej mi tego za złe! Tyś przecie mój drogi
Zawsze słynął mądrością. Bogów wyrok srogi
Padł na nas i rozdzielił: dni młodych wesele
Nieprzeciągło się w starość dla nas, w tym rozdziele. —
Niechże cię gniew niezżyma, ani rozżalenie,
Żem cię nie powitała na pierwsze wejrzenie;
Bo niemogłam obawy wybić sobie z głowy
Że może przyjść ktokolwiek, i chytremi słowy
Zwieść mię; tyle oszustów włóczy się po świecie.
Wszakże ten obcy gładysz niebyłby zwiódł przecie
Heleny, Kroniowej córy z Argos księżny,
Gdyby była przeczuła że Achiw orężny
Pójdzie po nią, odbije porwaną niegodnie —
Lecz z poduszczeń bogini spełniła tę zbrodnię
I serce jej okropnej winy nieprzeczuło,
Z której i nam niedoli pasmo się wysnuło.
A teraz gdyś dokładnie znaki opowiedział
Łożnicy naszej, o czem nikt z ludzi niewiedział
Krom nas dwojga, i jednej służebny jedynej
Aktoris, mej wyprawnej danej od rodziny,
Która zawsze sypialnej komory drzwi strzegła —
Niewierząc ci z początku, terazem uległa.«