Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/558

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A my kraju podporę, kwiat itackiej młodzi
W pień wyrznęli — rzecz taka płazem nieuchodzi.«
Więc na to mu Telemach rzekł roztropny młodzian:
»Ojcze ty sam zaradzisz, boś mądrością odzian
Większą, niż inni ludzie; sławę masz z rozumu
Jaką ci nikt niesprosta z śmiertelników tłumu.
Wszyscy pójdziem za tobą; tuszę nienapróżno
Że znajdziesz w nas odwagę, gotowość usłużną.«
Jemu na to przebiegły Odyssejs odeprze:
»Powiem wam, co w tym razie sądzę za najlepsze:
Iść do łaźni, chitony przyodziać świąteczne;
Niewiasty też niech stroje przyobleką k’rzeczne,
Boski pieśniarz z formingą niech wystąpi przodem,
I gra, a wy wesołym pląszcie korowodem,
By sąsiad, lub przechodzień idąc mimo bramy,
Myślał, że tu wesele w zamku odprawiamy.
A tak o rzezi gachów nikt wpierw nieusłyszy
Tam w mieście; aż się schronim do wiejskiej zaciszy,
Gdzie w drzew cieniu, co począć swobodnie ułożym,
W niepewności natchnieniem kierując się Bożym.«

Tak mówił, i ten rozkaz był prędko spełniony:
Do łaźni się udano, przewdziano chitony;
Dziewki strojno przybyły. Pieśniarz wziął do ręki
Gęśl drążoną, pobudził uroczemi dźwięki
Do pieśni i do pląsów im towarzyszących —
Aż zamek się rozlegał tętentem skaczących
Dziarskich chłopców i dziewek spiętych w piękne pasy.
Toż niejeden przechodzień słysząc te hałasy
Rzekł do siebie: Zapewne wesele królowej,