Strona:PL Homer - Odysseja (Siemieński).djvu/298

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie zwiodła cię tem widmem groźna Persefona,
Lecz takim jest człek każdy, gdy życia dokona,
Kiedy ciało i kości z sobą nic nie sprzęga;
Wszystko strawi płomieni niszcząca potęga,
Odkąd z białemi kośćmi życie się rozbrata
A dusza jak sen lekka w otchłanie ulata.
Teraz na świat powracaj i w pamięci żywej
Chowaj to, kiedyś żonie opowiesz te dziwy.

Gdyśmy tak rozmawiali, przyszły z różnej strony
Dusze niewiast, wypełzłe z krain Persefony,
Wszystko żony i córy mężów wielkiej sławy.
Cienie te obstąpiły dokoła dół krwawy;
Widząc to przemyśliwam jak pytać po jednej
I na trudność, ten sposób zdał się odpowiedny,
Żem wydobył miecz długi wiszący u boku
I wzbroniłem duszyczkom pić we krwi potoku.
Więc po jednej puszczałem, o miano rodowe
Pytając — takem poznał te mary grobowe.

Pierwsza pomknęła na mnie Tyro urodziwa
Zacnego Salmoneja córą się nazywa
A Kreteja małżonką. Ta, czasy dawnemi
Kochała się w Enipie, z wszystkich rzek na ziemi
Najpiękniejszej — i często biegła na wybrzeże
Enipu. Więc Pozejdon na się postać bierze
Tego bożka, i w rzeki wirowym zakręcie
Napadł ją — ona w boskie gdy wpadła objęcie
Z obu stron buchła w górę fala purpurowa
I wzdąwszy się sklepieniem przed ludźmi ich schowa.