jak sam powiadał, poznać tak wielkiego kawalera: „którego przewagi wojenne są wzorem, a rozum przewodnikiem dla całego rycerstwa w tej wspaniałej Rzeczypospolitej.“
Pan Zagłoba był poprawdzie wielce zdumiony, lecz niemniej kontent, że go tak wielki honor wobec niewiast spotyka; puszył się więc niezmiernie, czerwienił, pocił, a jednocześnie starał się okazać pani stolnikowej, iż przywykł do podobnych odwiedzin ze strony największych dostojników w kraju i że nic sobie z nich nie robi.
Krzysia przedstawiona prałatowi i ucałowawszy pokornie jego ręce, usiadła przy Basi, rada, że nikt na jej twarzy śladu niedawnych wzruszeń nie wyczyta.
Tymczasem ksiądz podkanclerzy obsypywał pochwałami pana Zagłobę tak obficie i tak łatwo, iż zdawało się, że coraz nowe ich zapasy wydobywał ze swych fioletowych, poobszywanych koronkami rękawów.
— Waszmość nie myśl — mówił — iż mnie tu sama ciekawość poznania pierwszego między rycerstwem męża przygnała, bo jakkolwiek podziw słusznym jest dla bohaterów hołdem, jednakże, gdzie obok męstwa, eksperyencye i bystry rozum sedes sobie obrały, tam ludzie i dla własnej korzyści odprawować zwykli pielgrzymki.
— Eksperyencya — rzekł skromnie pan Zagłoba — szczególnie w wojennem rzemiośle z samym wiekiem przyjść musiała, i może dlatego jeszcze nieboszczyk pan Koniecpolski, ojciec chorążego, czasem o radę mnie pytał, potem zaś i pan Mikołaj Potocki i książę Jeremi Wiśniowiecki i pan Sapieha i pan Czarniecki, ale co do przezwiska: Ulisses, temu się zawsze przez modestyę oponowałem.
— A jednak tak ono z waścią związane, że czasem i prawdziwego nazwiska ktoś nie powie, jeno rzeknie: „nasz Ulisses“ i wszyscy wraz odgadną, kogo orator chciał wyrazić. Więc też w dzisiejszych trudnych a przewrotnych czasach, gdy nie jeden waha się w umyśle i nie wie, gdzie ma się obrócić, przy kim stanąć, rzekłem sobie: „Pójdę! zdania wysłucham, wątpliwości się pozbędę, światłą radą się oświecę. Zgadujesz waszmość, iż o bliskiej elekcyi chcę mówić, wobec której każda censura candidatorum ku czemuś dobremu przywieść może, a cóż dopiero taka, która z ust waszmościowych wypłynie. Słyszałem już między rycerstwem, z największym aplauzem powtarzane, że waść nierad owych cudzoziemców widzisz, którzy się na nasz tron wspaniały cisną. W żyłach Wazów (miałeś waszmość powiedzieć) płynęła krew jagiellońska, przeto za obcych nie mogli być uważani, ale ci cudzoziemcy (miałeś waszmość powiedzieć) ani naszych staropolskich obyczajów nie znają, ani naszych wolności uszanować nie potrafią i łatwo absolutum dominum wyniknąć ztąd może. Przyznaję waszmości, że głębokie to słowa, ale wybacz, jeżeli spytam: zali istotnie je wypowiedziałeś, czyli też opinia publica wszystkie głębsze sentencye tobie w pierwszym rzędzie, ze zwyczaju już przypisuje?
Strona:PL Henryk Sienkiewicz - Pan Wołodyjowski.djvu/104
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.