Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 73 —

Na te słowa, dzieci w mgnieniu oka stanęły i słuchały w skupieniu jakiego to kwiatka bożą łaską obdarzonego, one zapomnieć mogły.
Baśniarka już tymczasem tonęła w przestworzu swemi mglistemi oczyma i tak mówiła:
W pierwszych dniach po stworzeniu ziemi, na najwyższych wzgórzach, zakwitły prześliczne kwiaty. Ale zły duch pozazdrościł piękności bożego kwiecia i zesłał wielki tuman złych duchów, które w postaci wiatru, zniszczyły boże piękno. A nasienie roznieśli po dolinach, po lasach, po równinach, a nawet po moczarach. Sądził zły duch, by uczynić tem krzywdę Bogu, ale największa krzywda stała się kwiatom, bo, przeniesiony siew na inną ziemię, zatracił swą pierwotną siłę i piękność. Jedne zmieniły kształt rośliny, inne barwę, inne kwiat, a były też takie, które wcale już nie zakwitły. Do tych ostatnich należała wątła nikła roślinka, która opierała się silnie mocy złego ducha, czepiając się gdzie się tylko dało, a pilnie się w niebo patrzała — ażali pomoc nie przyjdzie. Gdy zły duch ujrzał jej wierność do nieba, zrzucił ją na roztopy, aby tam zginęła. — Chłód wody orzeźwił niebogę, więc ostatkiem mocy podniosła listki ku niebu jakby chciała wyrazić:
— Boże, je żyję i wierzę, że nie zapomnisz dać mi kwiat właściwy.
I oto naraz padło słońce na roztopy, a bied-