Strona:PL Helena Staś - Moje koraliki.pdf/25

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
— 19 —

Nigdy w życiu potem nie było mi tak dobrze, jak wówczas w drogim mi objęciu. — Słyszałam wszystko co dokoła mnie się działo, alem ani się ruszyła, ani wydała głosu.
Słyszałam jak lekarz z sąsiedniego miasteczka — dobry przyjaciel naszego domu — żegnał Wujostwo powtarzając — uratowana! — Czułam łzy matki na mej twarzy, głaskanie mych rąk przez sługi, szepty, chodzenie, ale co mnie to mogło obchodzić? — mnie było tak dobrze... tak błogo.. tak anielsko...
Po długim śnie, w następnym dniu, dowiedziałam się o mej chorobie, o przyjeździe Matki, o wszystkiem...
Potem, zaczęły się dnie dogadzania mi, a potem, śmiechy, historyjki wymyślane ku mej rozrywce.
Matka, ciekawa o ile też jeszcze pamiętam rodzinny dom, wspominała to i owo z dziecięcych mych chwil. Słuchałam jak snów czarownych, przerywając je od czasu do czasu jakimś pytaniem. Wśród serdecznych tych zwierzeń, zrozumiałych tylko dla matki i dziecka, pewnego razu, Matka moja powstała i wyszła do dalszych pokoi. Po chwili wróciła, niosąc w ręku znane mi pudełeczko z koralikowem mem światem. Nie rzuciłam się ku niemu tak radośnie jak w owem śnie wobec Hanki,