Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/6

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   2   —

Dziewczyna zauważyła niepewną grę światła, a robiąc doń aluzję, wyrzekła ze smutkiem.
— Patrz Stasieczku, moja nadzieja połączenia się z tobą w obec tej rozłąki, jest tak bladą, jak bladem jest światło słońca w chwili naszego pożegnania. Jedziesz do Ameryki, do kraju bogactwa, czy będziesz pamiętał biedną, jak ja sierotę?
— Aneczko, nie wątp! Przez półtora roku, to jest od czasu naszego narzeczeństwa, czy dałem ci powód do wątpienia?
— Tu, najdroższy, łączyła nas jedna ziemia, jeden kościół, jedna mowa. Tam, wszystko obce; nowe prądy cię porwą, a na ich falach nie tylko że mnie zapomnisz — ale i siebie zgubisz.
— Jeśli kto, to nie ja zasługuję na podobne podejrzenia — odparł poważnie młody człowiek. — Anno! ty znasz każdą myśl moją, każde drgnienie mego serca. Wiesz, że własną pracą ze stanu wieśniaczego doszedłem do stanowiska nauczyciela, byłaś świadkiem, jak za to, że odczułem krzywdę uczynioną polskiej mowie, przeniesiono mnie do niemieckiej osady nad Renem, a było to w czasie, gdy poznałem ciebie, a w tobie szczęście moje, a przecież nie słyszałaś mnie wśród tych przeciwności szemrzącego prze-