Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   54   —

jącą posadę nauczyciela. Ponieważ proponowana posada przynosiła znacznie większy dochód aniżeli ta, która miał obecnie, przeto czuł się z propozycji tej nader uszczęśliwiony.
Spojrzał na zegarek, a przekonany, że jest dopiero zaledwie kilka minut po dziewiątej — postanowił wrócić.
Niebo wprawdzie było zasępione, jakby miało wybuchnąć gniewem czy też łez skargą, ale spojrzawszy nań uważniej, miał niemal pewność, że wstrzyma się jeszcze czas jakiś z wylaniem swych uczuć.
W nadziei, iż Renię zastanie jeszcze tam, gdzie ją zostawił, przyśpieszył kroku. Siła pierwszego pocałunku, przypuszczał, przykuła ją do miejsca.
Jednak nie było już jej tam. Zmierzył przeto prosto do plebanji, Dzwoni! Dzwonek o ile mu się zdaje, nie jest w porządku, bo nie słyszy dźwięku wewnątrz domu. Ciśnie jeszcze raz elektryczny guziczek dzwonka — nikt nie wychodzi. Próbuje drzwi — są otwarte. Jeszcze raz dla pewności ciśnie sprężynę — nikt się nie zjawia. Puka w drzwi — żadnej odpowiedzi.
Wchodzi do sieni; drzwi do kancelarji na rozcież otwarte, wchodzi dalej, siada na krzesełku i czeka. Dochodzi go jakiś szmer,