Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   31   —

stał gdyby wichrem stargany. Uszu jego bowiem doszła prowadzona, przez dwóch siedzących opodal mężczyzn, następująca rozmowa:
— Widziałeś ślepego Antka? Biały krawat psiakość wsadził na usmoloną koszulę; pewno myśli, że mu to doda patrjotyzmu.
— A Kurzeja widzisz? siedzi ze swoją starą, nadymają się oboje jak nadęte pęcherze, bo ich Maniusia będzie dziś na obchodzie polką.
— Ha—ha—ha a to co? Łysoń na estradzie obrany za przewodniczącego?
— Co dziwnego, zeszłego roku jak otworzył salon i było trzeba dać się ludziom poznać, to się wkręcił z mową, a teraz buduje halę, bo dla interesu wypadało być przewodniczącym. Pamiętasz, jak mówił zeszłego roku na obchodzie?
— Czy pamiętam? A któżby takiej mowy nie pamiętał? Rozkrzyżował ręce i krzyknął: Bracia Polacy, trzymajmy się kupy; ja przy was, a wy przy mnie — razem nie zginiemy! Polska się ostoi jakem Łysoń! My ją zbawimy!
I pomógł mu do interesu patrjotyzm, słyszałem, jak po obchodzie, rozczuleni patrjotniki mówili do niego: — Łysoń ty z nami a my z tobą, a Polska musi być! Chodźta