Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/26

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   22   —

był jakby w ekstazie błogosławionych i każde słowo księdza ryło mu się w duszy wyrokiem Boga. Okoliczność zaś ta, że kościół był pod wezwaniem św. Anny, nabierała znaczenia niemal cudu.
Ksiądz mówił jeszcze przez czas jakiś na temat łaski Boskiej uświęcającej, a kiedy zwolnił zbawienną wymowę i odetchnął chwileczkę, Romiński wyciągnął z kieszeni portmonetkę, w której leżały odłożone pieniądze na jego i Anny gospodarstwo, wyjął z niej pięćdziesiąt dolarów, podał księdzu i pokornym głosem rzekł:
— Wstydzę się, żem dotąd nie pomyślał o duszy Anny, niechaj ks. proboszcz weźmie dwadzieścia pięć dolarów na mszę za jej spokój, a dwadzieścia pięć na kościół, jako okup na wyjednanie łaski Bożej.
Życzeniu jego stało się zadość.
Ksiądz zapisał ofiary, ale mimo to, z dobrego serca radził jeszcze upomnieć się o odszkodowanie.
Romiński jednak stanowczo oświadczył, że sprawy tej zaniecha, a za duszę Anny, lub też na jakiś datek do kościoła, póki zdrów jest — zarobi.
Ksiądz uścisnął mu serdecznie dłonie, nazwał poczciwcem i polecił pamięci kościół św. Anny i plebanję.