Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   232   —

Oparła ręce o trumnę i chwilę stała, jakby wachała się ją otworzyć.
Cisza dokoła zaległa grobowa...
Usunęła rękę z wieka i... w obawie może, lub nadziei — zapukała weń lekko trzy razy...
Cisza była odpowiedzią.
— Czegoż się lękam? — wyrzekła wówczas głośniej, — zimnych zwłok wśród ciszy nocnej?
Nie w taką czarną milczącą noc stanęłam wobec widma tyrańskiej śmierci i uchyliłam czarnej, zimnej jej zasłony! — Nie w taką noc, złożywszy w grobie marzenia, puściłam się ciernistą drogą ku bladym świtom dnia...
Czarniejsza noc była przedemną, okropniejsza cisza i pustka, gdym po raz pierwszy zapukała w zimną powierzchnię ludzkich uczuć...
Od tego czasu, nie jedno już wieko zimnego mieszkania uchyliłam — nie jedno zastygłe serce ogrzałam...
Przy tych słowach podniosła śmiało wierzch trumny, odłożyła go na bok, i — z wielką boleścią wpatrzyła się w zmienione rysy przyjaciela.
— O — umęczony talencie! — wybuchnęła żalem, mógłbyś był gwiazdą świecić na obczyźnie, a oto zdruzgotany obojętnością, leżysz bezwładny na marach.