Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/217

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   213   —

Po chwili, mimowoli podniósł się, podszedł raz jeszcze do miejsca, gdzie pierwsza prawda go spotkała i raz jeszcze przeczytał: „Głośniej, niżli w rozmowach Bóg przemawia w ciszy; i kto w sercu ucichnie — zaraz go usłyszy.” Westchnął przy tych słowach, jakby wyrzucał z serca ostatni szmer buntu przyczem bezwiednie podniósł wzrok wyżej na ścianę, gdzie, jakby umyślnie, licząc na obecną chwilę podnieconego ducha, zawieszony był krzyż z rozpiętym Chrystusem.
— O, Boże! — szepnął, w sercu mem grobowa cisza, przyjdź — a usłyszę Cię. Ozwij się jakimkolwiek głosem, a zrozumiem cię.
W ogromie pragnienia świętości, niemy zawisnął wzrokiem na Ukrzyżowanym, tworząc w duszy modlitwę tak silną i świętą, jaką tylko uczucie, a nie słowo wyrazić jest w stanie.
I snać dusza sięgnęła tych szczytów, gdzie ukojenie ma swoje królestwo, bo łagodniały mu rysy i zda się światło z nich biło...
Z jakiemś szczęściem w sobie poddawał się przebiegającym go myślom i rozmarzony, rozjaśniony, znów usiadł na krześle.
Może ruch zmienił kierunek myśli, gdyż zaczął badawczo rozglądać się po pokoju i rozbierać pojedyńczo każdy jego szczegół.