Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/216

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   212   —

Zamyślony głęboko nad tą prawdą zbliżył się do innego wycinku, na którym znalazł te słowa: „Wiele jest prawd w piśmie; lecz kto o nie nie pyta, niech sam zostanie pismem; — w sobie je wyczyta”.
Zadumany, rzucił się na stojące w rogu krzesło i jął czytać w sobie to pismo, co cierpieniem ryte przez ostatnie lata, utworzyło ciężkie dzieło tułaczego żywota. Było ono oznaczone bólem, pokorą, nędzą, a przebijało silnie światłem wiedzy. Ale wszystko to, otulone w jakąś mgłą lśniącą poezję, przez którą czasem wydobywały się dźwięki nieuchwytnych tonów, było czemś niedoścignionem, czego nie mogąc zrozumieć pogrążał się bezradny w wegetację, której objawem był rozpaczny smutek.
Tak dumając, przerzucał jedną po drugiej karty dzieła swego żywota. Przypuszczał, że ma ono przeznaczenie, że powinno być oddane ludziom na pożytek, ale w jaki sposób je wydać — był na to bezradny.
Minęła już cała godzina. Romiński to wodząc wzrokiem po ścianach na słowach mędrców, to zapuszczając myśl w komórki własnego ja — obojętny był na czas. Tajemnicza cisza, jaka panowała w pokoju, zaczęła wnikać w zbuntowane zakątki duszy.