Strona:PL Helena Staś – Na ludzkim targu.pdf/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   147   —

nych chmurach nieba, w których to zajęczało coś groźnie, to wyło przeraźliwie, to zachichotało, to piorunem niosło tam śmierć... tam życie...
Tak szalała owego fatalnego roku w jesieni przyroda!
A człowiek?
Człowiek taki jak Rockefeller, Morgan, Carnegie i tym podobny, mógł spokojnie, a nawet ciekawie obserwować w spóźnionej porze roku — niezwykły objaw wzburzonej natury.
Ale taki jak Romiński, który dopiero w ostatniej chwili przed wybuchem, przemoczony do nitki wcisnął się do lichej obórki, gdzie od gwałtownych podmuchów dygotał od zimna i chybotał się na wszystkie strony z zwierzęcą przystanią, o czem mógł myśleć on?...
Na razie nie myślał o niczem...
W rozszalałej grozie, w bydlęcem mieszkaniu — zatracił ludzkie poczucie.
Wobec ogromu potęgi żywiołów, wobec ogromu całej grozy — czemże był on?.. Czy był komu potrzebny? Czy o niego troszczył się kto?
Przez niejakiś czas, znieczulony na moralne cierpienie, posługiwał się odruchami instynktu — ogrzewał więc bezwiednie zzięb-