Strona:PL H Mann Diana.djvu/57

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Dwa razy już?
— Bo się nudziłam, — wyjaśniła księżna. — Pomyślałam więc o ludzie. Gdyż najdziwniejszą rzeczą, jaką poznałam w życiu, jest lud. Ilekroć się z nim stykałam, był dla mnie zagadką. Popada on w wściekłość o rzeczy, które powinnyby mu być zupełnie obojętne, i wierzy w rzeczy, w które właściwie tylko obłąkany mógłby uważać za prawdę. Kiedy mu się rzuca kość, jak psu — i na czem polega właściwie różnica? — pożera ją wprawdzie, ale nie macha ogonem. Ach! To mnie zawsze najbardziej zaciekawiało. Nie sądzę więc też, aby zupami i kamizelkami wełnianemi dało się wszystko załatwić...
— W takim razie myli się księżna, — rzekła wyniośle Fryderyka. — Myli się księżna stanowczo.
Księżna Assy ciągnęła:
— Cesarz Napoleon bardzo się troszczył o swój lud. Paryż kwitł i stawał się coraz tłustszy. Nic przypuszczam, aby było tam wielu ludzi bez zup i wełnianych kamizelek.
Ktoś jęknął:
— Ach! Paryż!
— A jednak lud szalał na tę niepotrzebną i nierozumną wojnę. Podczas naszych podróży wiele rzeczy utkwiło mi w pamięci, ale nic tak bardzo, jak ów czarny tumult, i wołające z niego w żółtem świetle płomieni gazowych blade, spocone twarze: „Do Berlina!“
— Ach! Paryż!
Księżno, pani, która to wszystko przeżyła, może nam wyjaśnić: gdzie pozostała Adelajda Truheckaja?
— I d’Osmond?
— I hrabina d’Aulnaie?
— I Zozic?
Księżna wzruszyła ramionami.