Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/299

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bić się, albo co gorsza, wyrzucie pieniądze przez okno.
— »Jak to.
— »Tak! twoja żona jest bardzo chora mój przyjacielu. Powinieneś nawet zawołać lekarza. Chora jest niebezpiecznie, a gdyby umarła bez pomocy lekarskiéj, nie byłbyś spokojnym, tak mi się przynajmniéj zdaje.
— »Ta! ta! ta! nie wiesz co jest mojéj żonie; ci panowie lekarze skoro tylko zawitają do domu, przychodzą pięć i sześć razy na dzień.
— »Mój panie Grandet, zrobisz co ci się podoba. Jesteśmy starzy przyjaciele. A w całém mieście nie ma ani jednego człowieka, któregoby więcéj niż mnie obchodziło twoje dobro. A teraz, niech się zrobi co chce; jesteś pełnoletnim, masz rozum. Oprócz tego, inny jeszcze miałem interess. Jdzie tu może o coś ważniejszego. Zresztą nie chcesz zapewne zabijać żony twojéj. Nie po-