Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/286

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ty. I na cóż się przyda że codzień bywasz na mszy; jeżeli dajesz złoto ojca twojego, próżniakowi, który ci pozrze serce, kiedy już nic nie będziesz miała, coby mógł wyłudzić od ciebie? Nie ma ani serca, ani duszy, ponieważ śmiał zabrać skarb ubogiéj dziewczyny, bez pozwolenia jéj rodziców.
Gdy pan Grandet wyszedł na miasto, Eugenia weszła do pokoju matki.
— »Miałaś wiele odwagi kochana matko, rzekła, a to dla mnie!
— »Widzisz moje dziecię, do czego nas prowadzą rzeczy zakazane; z twojéj przyczyny dopuściłam się kłamstwa.
— »Ach! będę prosiła Boga aby mnie tylko samą ukarał.
— »Czy to prawda? rzekła przestraszona Barbara, wchodząc do pokoju: że panienka skazana jest na chleb i wodę aż do śmierci?
— »I cóż to szkodzi Barbaro? rzekła Eugenia.