Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

rozsianiu, całując Karola w oba puliczki, odjeżdżasz ubogim, powróć bohatym, a za powrotem zastaniesz nie uszkodzoną dobrą sławę twojego ojca. Zaręczam ci, ja Grandet, iż tylko od ciebie zależeć będzie...
— »Ach mój stryju, ułagadzasz gorycz mojego odjazdu. Nie jestże to najpiękniejszym podarunkiem jaki mi przyrzekłeś uczynić.
Nie rozumiejąc wyrazów starego bednarza, któremu przerwał mowę, Karol zrosił łzami wdzięczności pomarszczoną twarz stryja, Eugenia ściskała z całéj siły rękę swego kuzyna i rękę ojca.
Sam tylko notaryusz uśmiechał się, uwielbiając przebiegłość Grandeta, gdyż on go tylko sam zrozumiał.
Ci czteréj mieszkańcy Saumur otoczeni wieloma osobami, stali przy dyliżansie dopóki nie wyruszał, a gdy już zniknął z oczu i tylko słychać było daleki turkot: »Ruszaj z Bogiem! rzekł Grandet.»