Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/248

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Jesteś my zaślubieni« rzekł przyciskając ją do serca; mam twoje słowo, przyjmij moje.
— »Twoją do, zgonu, rzekła Eugenia i toż samo Karol powtórzył.
Żadna przysięga na téj ziemi nie była czystszą; niewinność Eugenii uświęciła na chwilę miłość Karola.
Nazajutrz rano, smutne było śniadanie. Barbara nawet, mimo złotego szlafroka i czarnego krzyżyka które dostała od Karola, łzy miała w oku.
— »Ten biedaczek odpływa na morze, niechaj go Bóg prowadzi, rzekła.
O w pół do jedenastéj, cała familia odprowadziła Karola do dyliżansu. Barbara spuściła psa, zamknęła bramę i chciała zanieść mantelzak Karola. Wszyscy kupcy staréj ulicy, stanęli we drzwiach sklepów, przypatrując się temu orszakowi, do którego na rynku przyłączył się notaryusz Cruchot.
— »Nie płacz Eugenio, rzekła matka.
— »Mój synowcze« rzekł Grandet przy