Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

nia swego klienta, w chwili gdy wszyscy siedzieli przy stole. Grandet nie spojrzał nawet na swego synowca.
— »Jedz spokojnie Grandet, rzekł bankier. Pogadamy. Czy wiesz jak stoi złoto w Angęrs, gdzie go zażądano do Nantes? Posyłam je.
— »Nie posyłaj, odpowiedział bednarz; już go tam jest dosyć. Jako dobry przyjaciel ochronić cię od straty.
— »Ale złoto stoi trzynaście franków i pół za dukat holenderski?
— »Powiedz racéj stało.
— »A skądże się tam wzięło u czarta?
— »Ja byłem téj nocy w Angers, odpowiedział Grandet po cichu.
Bankier zadrżał z podziwienia.
Potém rozmawiali po cichu i oba kilkakrotnie spojrzeli na Karola. Po tém, zapewne w téj chwili, gdy bednarz powiedział aby mu kupił cztery miliony procentowych papierów, pan des Grassins znowu okazał podziwienie.
— »Panie Grandet, rzekł do Karo-