Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/225

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wziął pudełko, wydobył z pokrycia otworzył i z zadziwieniem Eugenii, pokazał toaletkę, któréj robota przewyższała jeszcze wartość kruszczu.
To co uwielbiasz, jest niczém, rzekł dotykając się sprężyny utrzymującéj dno podwójne. Patrz, to jest dla mnie droższe nad wszystkie skarby świata.
Wyjął dwie miniatury, dwa arcydzieła pani de Mirbel, bogato oprawne w perły.
— »Ach! piękna osoba, czy to nie jest dama do której pisałeś?..
— »Nie, rzekł z uśmiechem. Jest to moja matka; a to jest mój ojciec. Eugenio powinienem błagać cię na kolanach o dochowanie tego skarbu. To złoto wynadgrodziłoby twoją stratę, gdybym zginął tracąc twój mająteczek; tobie tylko saméj zostawiam te dwa portrety, godną jesteś abyś je zachowała. Ale zniszcz je wtedy, niechaj nie wpadną w obce ręce.
Eugenia milczała.