Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/226

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »No cóż, uczynisz to?
Słysząc to zapytanie, rzuciła na Karola to pierwsze spojrzenie miłości, jedno z tych spojrzeń, w którem prawie tyle jest zalotności ile uczucia. Pocałował ją w rękę.
— »Aniele czystości! nie prawdaż? pieniądz niczém będzie pomiędzy nami. Uczucie które mu nadaje jakążkolwiek wartość, jest wszystkiém dla nas.
— »Podobny jesteś do matki. Czy miała głos tak miły jak twój?
O! daleko milszy.
— »Tak jest, dla ciebie: rzekła spuszczając oczy. No Karolu, pójdź na spoczynek; chcę tego; jesteś znużony. Do jutra.
Lekko usunęła rękę swoją z rąk Karola, który ją odprowadził na schody.
Gdy już oboje byli przededrzwiami:
— »Ach! dla czegóż straciłem majątek? rzekł.
— »Ale mój ojciec jest bogatym, jak mniemam, odpowiedziała.