Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/204

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

przyjechali po nie do Angers, bednarz pożyczył koni od swoich dzierżawców, przedał złoto i dostał jego wartość w assygnacyi na bank paryzki.
»Mój ojciec wyjeżdża, rzekła Eugenia, usłyszawszy jego rozporządzenia.
Na powrót wszystko ucichło w domu, a daleki turkot powozu już się nie rozlegał w uśpioném mieście. Wtenczas Eugenia usłyszała w swojém sercu, wprzódy jeszcze nim doszedł do jéj ucha, jęk, który przedarł się przez mury i pochodził z pokoju Karola. Promień światła przedzierał się przez szparę i horyzontalnie przecinał poręcze starych schodów.
— »Cierpi, rzekła wstępując o dwa schody.
Drugi jęk sprowadził ją aż na drugie piętro. Drzwi były tylko przymknięte, popchnęła je. Karol spał z głową zwieszoną za poręcz starego krzesła, jego ręka upuściła pióro i prawie dotykała się ziemi. Przery-