Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/155

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Otóż jest! zawołał: świeca woskowa! Skądże jéj u lichą dostano? Hultajki porąbałyby podłogę, aby ugotować jaja dla tego chłopaka.
Słysząc te słowa, matka i córka wróciły do swoich izdebek i schowały się w łóżko, tak prędko jak spłoszone myszy, które uciekają do nory.
— »Pani Grandet, masz więc skarb? rzekł stary, wracając do żoninej izby.
— »Moja córko, odpowiedziała biedna matka zmienionym głosem, odmawiam teraz modlitwę, zaczekaj.
Grandet pomruknął na te odpowiedź.
Skąpcy nie wierzą w przyszłe życie. Teraźniejszość wszystkiém jest dla nich. Ta uwaga, rzuca straszliwą światłość na teraźniejszą epokę, w któréj bardziéj niż w jakiejkolwiek innéj, pieniądze panują nad prawami, polityką i obyczajami.
— »Pani Grandet, czy skończyłaś.? rzekł stary bednarz.