Przejdź do zawartości

Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Pójdźmy spać. Od was wszystkich powiem dobranoc mojemu siostrzeńcowi i zobaczę czyli czego nie potrzebuje.
Pani Grandet pozostała w sieni pierwszego piętra, aby usłyszeć rozmowę Karola ze starym. Eugenia śmielsza, weszła na dwa schody.
I cóż mój synowcze, jesteś smutny? Płacz, to rzecz naturalna. Ojciec jest ojcem. Ale trzeba cierpliwie znosić nieszczęście. Zajmuję się tobą podczas gdy ty płaczesz. Widzisz, jestem dobrym krewnym. No, miéj odwagę. Czy chcesz napić się wina? Wino nic nie kosztuje w Saumur.
Tam ofiarują wino, jak w Jndyach filiżankę herbaty.
— »Ależ, rzekł Pan Grandet mówiąc daléj, nie masz świecy. To źle! to źle! trzeba jasno widzieć wszystko co się robi.
Pan Grandet zbliżył się do kominka.