Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/136

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Karol oniemiały zbladł i wlepił oczy w pana Grandet.
— »Tak jest mój synowcze, zgadujesz. Umarł. Ale to nic. Jest jeszcze coś ważniejszego. Zastrzelił się.»
— »Mój ociec!
— »Tak jest. Ale to nie. Dzienniki piszą o tém, jak gdyby to do nich należało. Czytaj.
J pan Grandet podał mu nieszczęśliwą gazetę.
W téj chwili, biedny młodzieniec, jeszcze dziecię, jeszcze w tym wieku, w którym uczucia objawiają się z prostotą, zalał się łzami.
»To dobrze, rzekł do siebie Grandet. Przestraszał mię wzrok jego. Płacze, nic mu nie będzie.
— »To jeszcze nic, mój biedny synowcze, odpowiedział Grandet, nie wiedząc czyli go Karol słucha, to jeszcze nic, pocieszysz się; ale...
— „Nigdy! nigdy! mój ojciec! mój ojciec! — »Stracił wszystko, nie masz ani grosza.