Strona:PL H Balzac Eugenia Grandet.djvu/137

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— »Cóż mię to obchodzi! Gdzież jest mój ojciec! mój ojciec!
Płacze i łkania Karola okropnie rozlegały się między morami ogródka. Trzy kobiety przejęte litością, płakały: łzy bowiem tak są zaraźliwe jak śmiech. Karol nie słuchając dalszéj mowy stryja, wybiegł na podwórze, trafił na schody, wszedł do swego pokoju i rzucił się na łóżko, twarzą do posłania, aby mógł płakać swobodnie, zdala od swoich krewnych.
— »Niechaj przejdzie pierwsza ulewa: rzekł pan Grandet, wracając do sali, gdzie Eugenia i jéj matka szybko zasiadły na swoich miejscach i pracowały drżącą ręką, wprzódy otarłszy sobie oczy.
Eugenia zadrżała, słysząc że Pan Grandet mówi tym sposobem o najświętszéj ze wszystkich boleści, i w téj chwili zaczęła sądzić swojego ojca. Łkania Karola, chociaż przytłumione, rozlegały się po całym domu, a jego