Strona:PL Gustawa Jarecka - Stare grzechy.pdf/22

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Subtelna sprawa. Wiesz o kim wspomina? O Ani Jerzmanowskich, pamiętasz ją pewnie?
Wiktor podniósł oczy. — Co się z nią dzieje? To ładna panna, wychodzi zamąź? —
— Oni chcieliby, żebyś ty się nią zainteresował. Jest jeszcze bardzo młoda. —
Wiktor poruszył się żywo na krześle. Staruszka nachyliła się. Żółtawe palce z wielkiemi tęczowemi brylantami trzymały brzeg haftowanego obrusa i drżały.
— Nie przyszłoby mi na myśl zajmować się tem, ale jesteś na takiem pustkowiu, tak bardzo brak ci towarzystwa i ostatecznie... masz 28 lat.
Gdzieś w bok nieuważnie patrząc rzekł Wiktor ochrypłym głosem: — Oni pewnie życzyliby sobie dla Ani czegoś niezwykłego. Bogaci, dobra rodzina i ona jest ładna. — Wąskie, blade usta matki uśmiechnęły się pogardliwie: —
Nie doceniasz siebie. Dziś niema królewiczów.
Wiktor milcząc zapalił papierosa i wpatrywał się w pokrytą napisami papierośnicę. Głos matki, bardziej drżący niż przed chwilą dodał:
— Kiedy nie masz tu nikogo i tak rzadko możesz wyjeżdżać to stwarza wiele, wiele przykrości. —
Wiktorem zawładnęło nagle gorące pragnienie znalezienia się w swoim pokoju.
— To nic nagłego. Pomówimy jeszcze, mamo. —
Miał u siebie mały kąt, w którym rozmyślało się zawsze w cichem skupieniu, kiedy zbliżała się jakaś decyzja. Wisiały tam stare studenckie pamiątki bez-