Strona:PL Gustawa Jarecka - Stare grzechy.pdf/16

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— No, jażem nieraz mówił — uśmiechnął się wstydliwie zakłopotanym uśmiechem.
— Jabym się zara żenił.
Jeziorowska zatarła ręce. — Ja ta za statecznym jestem, lepiej mi się spodoba jak młody i ładny.
Kaliński zmieszał się i dla dodania animuszu strzepnął po wąsie. — bez pieniędzy dziś ciężko...
Jeziorowska chrząknęła. — Zawsze co dostanie, ze dwa sta i wyprawę.
— Ano, żeby chciała, tobym się żenił. —
Jeziorowska nachyliła się. — Dlaczego to pan Kaliński z nią nie gada? — Co?
Ręce rozłożył i westchnął. — śmiałości nie mam.
Jeziorowska głośno na całe gardło zaśmiała się. — To ci chłop. Gadanie takie.
— No, od dziecka znam. Do nieboszczki po placki latała.
— Mój ojciec, jak matka umarła, też se wziął na dwadzieścia jeden lat młodszą. No i co? Dobrze jej było, że nie wiem...
Uszanowanie miała i żeby które z nas co kiedy powiedziało, no... Pan Kaliński przystojny. — Trzydzieści dziewięć mam na czterdziesty. —
— To tyż...
— Pogadam z nią. — Wyprostował się nagle po wojskowemu i zasalutował:
— Muszę tera zajrzeć — ukazał oświetlone okna młyna. — Dowidzenia.
Ciężka postać Jeziorowskiej opuściła miejsce przy furcie i ruszyła naprzód w mrok.