Strona:PL Gustawa Jarecka - Stare grzechy.pdf/14

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

siaj każdy za nauką. A Zygmont spodobał mu się. Głowę, powiada, ma. No to uradzilim go do tej gimnazji dać.
Kaliński zdumiał się. — Jakże, toć szkoły nie skończył?
— No do gimnazji małe też chodzą i lepsza nauka, tylko kosztuje dużo. Więcem dziś u pana Stenzla była.
— Jaki on stary? — przerwał Kaliński, bo mu się już trochę szczegóły przykrzyć zaczęły.
— Osiem w dziewiątym. Duży jest, tylko mizerny. Za ojcem.
— I przyjeni? —
Czerwona twarz kobiety rozjarzyła się radością.
— Piece będzie palił i naukę zadarmo dostanie, mówił pan Stenzel.
— Uczony będziesz — zaśmiał się Kaliński, biorąc chłopaka za ucho i niby od niechcenia dodał. — A ten z krewności to młody taki? Z panną Trudą żem go widział wczoraj.
— On Kongresowiak, zdaleka, z Nieszawy.
W zapadającym mroku wieczoru zabrzmiały piskliwe, doniosłe głosy. Naprzeciwko po niebrukowanej ulicy szło kilka dziewcząt. Jedna z nich szczupła, czarna obejrzała się w stronę młyna.
— Truda, gdzie idziesz? — zawołała Jeziorowska.
Dziewczyna podeszła bliżej i przystanęła. — Do miasta.
— A ociec w domu?
Uśmiechnięty Kaliński wtrącił szybko. — Dobry wieczór pannie Trudzie. Ze mną się nawet nie przy-