Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/071

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

schodziła nań od tej przebujnej, naokół rozszumiewającej pogwarą drzew ostoi, przejmowała duszę, wstępowała w ciało. Wsysał wszystkie jej mocne a życiodajne soki, siły żywotwórcze, które drzewa pędzą w górę, mnożą zwierza wszelkiego, rozpleniają ludzi. Pił spragnioną wargą ten cudowny odwar, co uzdrawiającym zapachem z ziół sielskich tryszcze, rozkoszą spija. Wchłaniał tę miodosytną mannę, co życiem darzy i zdrowiem, co w dziewkach ogień rozpala, że pomiotować chcą, co w mężach żądzę zażega, starców sili. Więc że nań błogosławną łaskę swą zlewała, mocą nadzielała — kochał tę mać przyrodę, kochał i czcił; wszystkiem mu była: piastunką, rodzicielką.... Bogiem. Poganin był. Wierzył w nią wiarą dziecięcą, taką, co nie rozbiera, nie rozważa, jeno z ufnością bezkresną składa głowę na umiłowanej piersi, bo pokorna jest i kochająca. I tać wiara gorąca a prosfa, to oddanie serdeczne, pokłonne moc ową i siłę w nim wzmożyło. I tak zwierał się z nią coraz krzepciej, przepajał, przenikał. Nie było zioła, któregoby mocy nie znał, nie było otrui, przed którąby go nie przestrzegło Raz go smolarz zeszedł na tem jak objąwszy pękaty, kłakami mchu zarosły jawor przytulił się do pnia z czcią wielką i miłością. Innym razem padł twarzą na ziemię przed wiekowym dębem i tak przeleżał aż do zmroku; a gdy wrócił na odwieczerz, jaśniał dziwną jakąś pogodą i spokojem. Stary zdumiony zapytał Cóże ci to?
— Modliłem się i moc zeszła na mnie — odparł Wawrzon i nic już więcej dnia onego nie chciał odpowiadać.
Od tej chwili poczęły się w smolarni dziać różne dziwy. Wparę dni potem stary rąbiąc drzewo w lesie zaciął się silnie w nogę i krwią broczył. Gdy Wawrzon przerażony podbiegł i dotknął rany,