Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/069

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stara z pianą na ustach rozwścieczonem ślepiem tkwiła w twarzy zdumiałej i przelękłej Rozalki — Zniżyła głos do syczącego szeptu i przez zaciśnięte zęby wyrzucała słowa zjadliwe jak trucizna każące duszę niby trąd. A gdy zmożona zawiścią i jadem umilkła, a Rozalka poszła ogarnąć się do komory, postąpiła ku oknu wytężając siwe sowie oczy w stronę rzeki: wodziła niemi chwilę zdając się czegoś wypatrywać; po jakimś czasie snać znalazła: wpiła krogulcze pojrzenie w jedno miejsce... — na twarzy czwarzył się długo szydny, urągliwy półuśmiech....

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .
. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Jaworzny ostrów drzemał. Ujęty wodnym uściskiem rozwidlonej rzeki zasnuty po krajach chaszczami, obrosły po urwistych brzegach zielskiem i mątwą na głucho, najeżył się kolcami tarniny, nastroszył drapieżną oprzędzą cierni i jeżyny.
Popołudniowy żar czerwcowego słońca drgał jeszcze rozognioną falą, ale już zwolna przygasał. Zato obsunęła się miękko na ziemię leniwa senność i omdlenie, które pogrążyły w drętwocie dalekie sioło, padły na pola, pastwiska, osnuły drzemiącą nudą rzekę i ostrów. Wody bulgotały przyciszonym szmerem, lekko opluskując wysepkę; ciszę przerywał tajnym szeptem ciepły wiatr, co na wiotkich skrzydłach wionął stamtąd z za boru i przypadał mdłym, zdyszanym tchem pod znieruchomiałe drzewa... Sza... sst... z boru świst niosę — sepleni osika, szeleszczę liść siwy... sst... w spróchniałem dziuple świeci rdzawy czyr... sza!.. sst... świst niosę...
Zachwierutały wierzchołami jawory, skrzypnęły chropawo... wiatr zmarniał gdzieś w gąszczu olchowym...