Strona:PL Grabiński Stefan - W pomrokach wiary.djvu/068

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głowy, a wodzili się za łby o nią. Zalotnica była okrutna a o żadnego nie stała: miłości w niej nie było nijakiej: niby te lody skrzące tęczową przyłudą pod słonko, gdy na odwieczerz zapada, migotliwe, uwodne, a zimne... Żarzył jej się w ślepiach czarnych ogień aż iskry po człeku chodziły, kiedy pojrzała, ale taki płomień nie grzał, nie spływał słodkim żarem na duszę pragnącą; niecił jeno niesamowite żądze, palił i trawił we wnątrzu póki wszystkiego nie spopielił, póki dusza nie dotlała...
— Rzuciłabyś precz raz to zgrzebło! Przegarniasz i przegarniasz bez miary. I bez to mi się urodna widzisz, że i drugiej naleźć trudno.. A przecież jest ci pono jeden, coby się tej gładkości oparł?...
Rozalka odwróciła się pytająca...
— A Wawrzon Mocny? He?!.. Czarownik z ostrowu? No! — jakże?... dałabyś rady?..
— Nie... Tak!... Na waszą głowę matko — tak!.. żebym mu skonać u nóg miała jak pies, tak!... zmogę go i wam oddam — tym włosem oplątam i o ziem miotnę, w staw zawlokę — temi wargami się mu w wargi wgryzę i krwi utoczę, upiorem stanę!... Pomszczę Was matko, tylko dopomóżcie... Mądrzy jesteście — ja jeno urodę mam..
— Pójdziesz na Święty Jan, popołudniu, jak pierwszy minie żar... pójdziesz tam.., He, he! z wielką chorobą — wiesz?... Pokłonisz się, a jak łaskę najdziesz, nie daj się wnet!.. Niby długo męcz — ociętna woli jego bądź... aże rozgorze sam... Wtedy ostaniesz... a potem ja... He, he! nabożna bądź na drogę książkę dam... tyś piśmienna.. Ja też później zaglądnę... wiesz? — ja przecież twoja mać!...