Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/477

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spojrzał jej w oczy i na uśmiech odpowiedział uśmiechem zgody.
— Zaabonuj się na fotel w teatrze — dodała. — W przyszłym tygodniu przyjadą Majewscy. Ciotka zaprosiła ich do loży.
Olga patrzyła mu w oczy, ażeby sprawdzić, czy on się ucieszy.
— Mój Boże! — pomyślał Obłomow z przestrachem — ja mam tylko trzysta rubli w kieszeni...
— Poproś barona. On tam zna wszystkich. Jutro posyła po fotele — dodała.
Uśmiechnęła się — i on się uśmiechnął, patrząc na nią. Poprosił barona, a baron z uśmiechem obiecał posłać po bilet.
— Narazie w fotelu, a potem, gdy już pokończysz swoje sprawy — mówiła Olga — będziesz miał prawo do miejsca w naszej loży.
I uśmiechnęła się znowu tak, jak wtedy, gdy się czuła szczęśliwą.
Ach, jakie szczęście roztoczyło się przed nim gdy Olga podniosła nieco zasłony czarującej przyszłości, przykrytej uśmiechami, jak kwiatami.
Obłomow zapomniał o braku pieniędzy. Nazajutrz rano, ujrzawszy przesuwający się koło jego okien plik papierów „braciszka“, przypomniał sobie, że trzeba poświadczyć pełnomocnictwo w Izbie sądowej. Poprosił więc o to Iwana Matwieicza, który, odczytawszy pełnomocnictwo, oświadczył, że jest tu może jeden punkt niejasny, ale przyrzekł go wyjaśnić.
Pełnomocnictwo było przepisane, zaświadczone i wysłane na pocztę. Obłomow z triumfem oświadczył to Oldze i uspokoił się na długo.
Cieszył się, że przed nadejściem odpowiedzi nie