Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/474

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— przypominał sobie Obłomow, patrząc na Zachara. — Nie pamiętasz, ile zapłaciliśmy dorożkarzowi na letnisku?
— Jak pamiętać! Raz kazał mi pan dać trzydzieści rubli — to pamiętam.
— Mogłeś przecie zapisywać! — zrobił wymówkę Obłomow. — Źle być niepiśmiennym!
— Przeżyłem życie, nie umiejąc pisać — pomyślał Zachar, patrząc na stronę — nie gorzej od innych.
— Ot, u Iljińskich był taki, co umiał pisać, jak powiadali ludzie — tłumaczył się Zachar — to też wyciągnął srebro z bufetu.
— Rzeczywiście! — pomyślał lękliwie Obłomow — ci piśmienni — wszyscy tacy niemoralni! Włóczą się po szynkach z harmoniką i herbatę piją! Nie, nie czas jeszcze zakładać szkoły!
— Na co jeszcze wydało się? — pytał dalej.
— Skąd mogę wiedzieć? — odrzekł Zachar. — Michejowi Andreiczowi też coś pan dawał na letnisku.
— Prawda, w samej rzeczy — rzekł uradowany Obłomow, przypomniawszy sobie ten wydatek. — Tak zatem: dorożka trzydzieści, Tarantjew, zdaje się, dwadzieścia pięć... a reszta?
Pytająco w zamyśleniu patrzał na Zachara. Zachar zpodełba spoglądał na Obłomowa.
— Może Anisja pamięta? — pytał Obłomow.
— Jak taka głupia może pamiętać! Co baba wie! — rzekł Zachar pogardliwie.
— Nie przypomnę sobie! — z rozpaczą rzekł Obłomow. — Czy czasem nie było u nas złodzieji?
— Gdyby byli złodzieje, byliby wszystko zabrali — zauważył Zachar.