Strona:PL Gonczarow - Obłomow T1-2.djvu/473

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

panu tu będzie wygodnie, a pieniądze... siostra poczeka.
— Nie, nie mogę tu zostać z różnych powodów. Słyszy pan?
— Słyszę. Jak się panu podoba — rzekł posłusznie, o krok się cofnąwszy.
— Dobrze. Ja pomyślę i postaram się odstąpić mieszkanie — rzekł Obłomow, skinął głową na pożegnanie.
— Trudno... a zresztą, jak pan chce! — rzekł i, złożywszy trzykrotny ukłon, opuścił pokój.
Obłomow wyjął portfel i obliczył pieniądze. Było wszystkiego trzysta pięć rubli. Obłomowowi mdło się zrobiło.
— Cóż ja zrobiłem z pieniędzmi! — krzyknął ze zdziwieniem, z przestrachem prawie, pytając sam siebie. — Na początku lata przysłano ze wsi tysiąc dwieście rubli, a teraz mam tylko trzysta!
Począł liczyć, przypominać sobie różne wydatki i mógł przypomnieć sobie, że wydał tylko dwieście pięćdziesiąt rubli.
— Gdzie się te podziały pieniądze?
— Zachar! Zachar!
— Czego pan sobie życzy?
— Nacośmy wydali pieniądze? Przecież pieniędzy niema! — spytał.
Zachar począł przeszukiwać swoje kieszenie, wyjął pół rubla, potem dziesięć kopiejek i położył na stół.
— Z przeprowadzki zostało, zapomniałem oddać.
— Poco ty mnie te drobiazgi podsuwasz! Ty powiedz, gdzie się podziało ośmset rubli.
— Skąd ja wiem? Czy ja wiem, na co pan tracił? Ile pan płacił za wynajmowanie powozów?
— Prawda, na wynajęcie powozów poszło dużo,