Strona:PL Garlikowska - Misteryum.djvu/239

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wieczny niepokój, tyle strasznych miesięcy, nie wiem, jak to przeżyłem.
Chciała mu powiedzieć, jak bardzo poszło mu to na korzyść, jak piękność jego wyszlachetniała i uduchowiła się tem przeżyciem, lecz nanowo tylko się zaśmiała.
— Pan zupełnie robi zabawne rzeczy, co mnie może obchodzić pańska narzeczona, ja przecież nigdy nie zostałabym pańską żoną, ani nie rozstałabym się z mężem, jedynie dlatego, aby żyć z panem.
— Wiem o tem, wiem... — szeptał.
— Zatem — podchwyciła — trzeba było zrozumieć, że chciałam tylko, abyśmy byli względem siebie szczerzy i oddawali się wrażeniu... Widzi pan, o taki stosunek bardzo trudno, bo wszędzie jest jakiś mus... pewne mimowolne udawanie.
— I ja tak sądziłem, iż zawsze pozostaniemy dla siebie tem, co było z początku — wtrącił — to było tak piękne!
— To już rzecz pańskiej naiwności, że nie widziałeś, dokąd idziesz, zresztą czemu iść przeciw naturze? dlaczego stosunek fizyczny ma być w takiem poniżeniu?
— Pragnąłem, aby między nami do tego nie doszło, wiedziałem, że nas to musi rozłączyć.