Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wodzie, wypełniającej wazę kryształową obrzeżoną srebrem — powinnabyś wznowić zwyczaj podawania wody do rąk w dzbanie i ze starożytną miednicą, poza stołem. Ten nowożytny sposób jest brzydki. Czy nie tak, panie Sperelli?
Donna Francesca powstała. Wszyscy poszli jej śladem. Andrzej skłoniwszy się podał ramię Helenie, a ona nań patrzyła bez uśmiechu, wkładając powoli obnażone ramię pod ramię jego. Jej ostatnie słowa były wesołe i lekkie; zaś przeciwnie owo spojrzenie było tak poważne i głębokie, że młodzieniec uczuł, jak go ujmuje za serce.
— Czy idziesz pan — zapytała go — czy idzie pan jutro na bal francuskiej ambasady?
— A pani? — zapytał nawzajem Andrzej.
— Ja, tak.
— Ja, tak.
Uśmiechnęli się, jak dwoje kochanków. I ona dodała, siadając:
— Proszę usiąść.
Otomana stała zdała od kominka, pozdłuż tyłu fortepianu, który w części pokrywały bogate fałdy materyi. Bronzowy żóraw stojący na jednym końcu trzymał w podniesionym dzióbie talerz, zawieszony na trzech łańcuszkach, jak szalka wagi. Na tym talerzu leżała nowa książka i mała szabla japońska, waki-zashi, zdobna w srebrne chryzantemy na pochwie i na rękojeści.
Helena wzięła książkę, która była w połowie rozcięta; przeczytała tytuł; potem położyła ją znowu na talerzu, który się kołysał. Szabla upadła. Skoro się ona i Andrzej schylili w tym samym czasie, ażeby ją podnieść, zetknęły się ich ręce. Ona, wyprostowawszy się, oglądała ciekawie piękną broń i trzymała ją, kiedy