Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/64

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Serce nabrzmiało mu jakby gorżką falą, na dnie której wciąż przecie wrzała owa jego tyrańska niemożność zniesienia wszelkiego niedoskonałego posiadania. I nie mógł oderwać oczu od rąk Heleny.
Z tych rąk nieporównanych, miękkich i białych, o doskonałej przejrzystości, pokrytych siecią zielonawych z trudem dostrzegalnych żył; z tych dłoni nieco wyżłobionych i ocienionych różowo, na których chiromant znalazłby linie ciemne i zawiłe, piło dziesięciu, piętnastu, dwudziestu mężczyzn, jeden po drugim za pieniądze. Widział, jak głowy owych znajomych mężczyzn schylają się i ssą wino. Lecz Galeazzo Secinaro był jednym z jego przyjaciół: piękny i męski, z królewską brodą, jak jaki Lucio Vero, rywal niebezpieczny.
Tedy, od tych podniecających obrazów, żądza jego tak gwałtownie wzrosła i naszła go niecierpliwość tak dręcząca, iż zdało mu się, że koniec obiadu nigdy nie nadejdzie. Myślał: „Jeszcze tego wieczora będę miał od niej obietnicę“. A we wnętrzu nękała go bojaźń, jak kogoś, co lęka się na myśl, że mogłoby mu umknąć dobro, do którego dąży wiele współzawodników. I nieuleczalna, nienasytna próżność podstawiała mu obraz upojenia zwycięstwem. Zaprawdę, kiedy jakaś rzecz posiadana przez człowieka, wznieca w drugich zawiść i pożądanie, on tembardziej się nią rozkoszuje i jest z powodu niej pyszny. W tem właśnie leży siła pociągająca kobiet z desek scenicznych. Kiedy cały teatr brzmi od oklasków i płonie od pożądań, ów, który sam jeden otrzymuje spojrzenie i uśmiech diwy, upaja się pychą, niby kielichem zbyt mocnego wina i traci rozum.
— Ty, jako nowatorka — rzekła Muti, zwracając się do Donny Franceski i umywając palec w ciepłej