Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/402

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Uwielbiona!
W jej umyśle powstało wspomnienie, wyraźne jak wizya.
— Przypominasz sobie — rzekła — ów poranek w Schifanoji, kiedy ja rzuciłam ci garść płatków z przedostatniej terasy? Tyś ukląkł na stopniu, kiedym ja schodziła.... Owe dni, nie wiem czemu, zdają mi się tak blizkie i tak dalekie! Zdaje mi się, żem je przeżyła wczoraj i żem je przeżyła przed wiekiem. Lecz możem ja je śniła?
Doszli pośród niskich płotów mirtu aż do ostatniej wieży na lewo, gdzie jest grób poety i grób Trelawny. Jaśmin, który się wspina po starej ruinie, był pokryty kwieciem; lecz z fiołków zostało tylko gęste ziele. Szczyty cyprysów dochodziły do linii wzroku i drżały żywiej od ostatecznej czerwieni słońca, które zapadało po za czarnym krzyżem Monte Testaccio. Niebieskawa chmura, obrzeżona płomiennem złotem żeglowała wysoko w stronę Awentynu.
„Tu spoczywają dwaj przyjaciele, których życie było zjednoczone. Oby także i pamięć ich żyła razem, teraz, kiedy oni leżą w grobie; i niechaj kości ich nie będą rozłączane, gdyż dwa ich serca za życia tworzyły jedno serce: „for their two hearts in life were single hearted!
Marya powtórzyła ostatni wiersz. Potem rzekła do Andrzeja, poruszona szlachetnym pomysłem:
— Rozwiąż mi welon.
I zbliżyła się doń, odrzucając głowę nieco wstecz, żeby jej rozwiązał welon na karku. Jego palce dotknęły jej włosów, tych cudownych włosów, które, rozpuszczone, zdawały się jak las żyć życiem głębokiem i słodkiem; w których cieniu tyle razy używał