Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/377

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

się w lód przerażona winą. Namiętność jej była ogromna, przemożna, niezmierna; tak dzika, że często na długie godziny rabowała jej pamięć o córce. Czasami dochodziło do tego, że zapominała o Delfinie; że jej zaniedbywała! I potem miewała nagłe nawroty żalu, skruchy, czułości, wśród których pokrywała pocałunkami i łzami głowę zdumionej córki, łkając wśród zrozpaczonej boleści, jak nad głową umarłej.
Cała jej istota delikatniała od tego płomienia, subtelniała, zaostrzała się, nabierała cudownej wrażliwości, pewnego rodzaju jasnowidztwa, zdolności boskiej, która jej sprawiała dziwne męczarnie. Prawie przy każdej zdradzie Andrzeja czuła, że przez jej duszę przechodzi cień, doznawała nieokreślonego niepokoju, który czasami, zgęszczając się przybierał kształt podejrzenia. I podejrzenie to gryzło ją, zgoryczało jej pocałunki, czyniło cierpkimi pieszczoty, aż nie zatraciło się pod porywami i ogniem niepojętego kochanka.
Była zazdrośna. Zazdrość była jej niezbłaganem cierpieniem, zazdrość nie o teraźniejszość, lecz o przeszłość. Wskutek okrucieństwa, które objawiają osoby zazdrosne, wobec siebie samych, byłaby chciała czytać w pamięci Andrzeja, odkryć w niej wszystkie wspomnienia, widzieć wszystkie ślady, zaznaczone przez dawne kochanki, wiedzieć, wiedzieć. Pytanie, które najczęściej wybiegało na jej wargi, kiedy Andrzej milczał, był0; o czem myślisz? — I kiedy wymawiała te trzy słowa, nieuniknienie przechodził cień przez jej oczy i duszę, nieuknienie podnosiła się z jej serca fala smutku.
Także tego dnia, przy niespodziewanem nadejściu Andrzeja, czyż nie miała była na dnie swem instynktownego podejrzenia? Nawet błysnęła w jej umyśle