Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/378

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

jasna myśl: myśl, że Andrzej wraca z domu Lady Heathfield, z palazzo Barberini.
Wiedziała, że Andrzej był dawniej kochankiem owej kobiety, wiedziała, że ta kobieta nazywała się Helena, wiedziała wreszcie, że ona była Heleną z napisu. „Ich lebe!“. Dwuwiersz Goethego zadźwięczał silnie w jej sercu. Ten liryczny krzyk dawał jej miarę miłości Andrzeja ku owej przepięknej kobiecie. Musiał ją kochać niezmiernie!
Idąc popod drzewami, przypominała sobie wygląd Heleny w sali koncertowej palazzo de’ Sabini i źle ukryte zmięszanie dawnego kochanka. Przypomniała sobie straszne wzburzenie, które ją zdjęło pewnego wieczora, na balu ambasady austryackiej, kiedy hrabina Starnina powiedziała jej, przy przejściu Heleny: Podoba ci się Heathfield? Była wielkim płomieniem naszego przyjaciela Sperellego, i zdaje mi się, że jest jeszcze.
„Zdaje mi się, że jest jeszcze“. Ileż męczarni z powodu tego zdania! Śledziła oczyma wielką rywalkę, pośród wytwornego tłumu bez ustanku; i więcej niż raz spotkał się jej wzrok ze wzrokiem tamtej, i doznała od niego nieokreślonego drżenia. Potem, przedstawione jedna drugiej przez baronową Boeckhorst, pośrodku tłumu, zamieniły proste skłonienia głową. I cichy ukłon powtarzał się następnie, przy bardzo rzadkich razach, kiedy Donna Marya Ferres y Capdevila przechodziła przez jakiś światowy salon.
Czemu zwątpienia, uśpione lub wygasłe pod falą upojenia, odradzały się z taką gwałtownością? Czemu nie udawało się jej powstrzymać ich, oddalić? Czemu poruszały się na jej dnie, przy każdem, drobnem potrąceniu wyobraźni wszystkie te nieznane zaniepokojenia?