Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/301

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cięta w marmurze zaledwie, zaledwie zaróżowionym. Poniżej, Rzym miał blask kryształowy, jakby miasto wydrążone w lodowcu.
Ten zimny i wyraźny spokój przywiódł jego umysł znowu do rzeczywistości, zwrócił mu prawdziwą świadomość jego stanu. Zamknął okno i usiadł znowu. Zagadka Heleny pociągała go jeszcze; pytania nachodziły go tłumnie i prześladowały go. Lecz starczyło mu sił do uporządkowania ich, do współuporządkowania, do badania ich jednego po drugiem, ze szczególną jasnością. Im bardziej się posuwał w analizie, tem większą zyskiwał jasność; i ta jego okrutna psychologia sprawiała mu przyjemność, jak zemsta. — W końcu zdało się mu, że obnażył jedną duszę, że przeniknął jedną tajemnicę. Zdawało się mu na końcu, że posiada Helenę daleko głębiej, niż za czasów upojenia.
Kimże tedy ona była?
Była umysłem bez równowagi w zmysłowem ciele. Na podobieństwo wszystkich istot, chciwych rozkoszy, miała za podwalinę swej moralności bezmierny egoizm. Jej główną zdolnością, jej, żeby tak rzec, intelektualnym asem była wyobraźnia: wyobraźnia romantyczna, wykarmiona różnorodną lekturą, zawisła wprost od zmysłowości, ustawicznie podniecana przez histeryę. Posiadając pewną inteligencyę, wychowana w zbytku książęcego rzymskiego domu, w tym zbytku papieskim, stworzonym przez sztukę i dzieje, umiała sobie nadać nieokreślony pozór estetyczny, nabrała wytwornego smaku; a nadto zrozumiawszy charakter swej piękności, usiłowała przesubtelnymi zmyśleniami i roztropną mimiką podnosić jej duchowość, wpromieniając chytrze światło ideału.