Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Za ile?
— Zdaje mi się. Za piętnaście tysięcy.
— Zobaczymy.
— Leonetto blizki ożenku. Zaręczył się tego roku w Aix-les-Bains, z Ginosą.
— Zapomniałem ci powiedzieć — rzekł Musellaro — że cię pozdrawia Galeazzo Setinaro. Wróciliśmy razem. Gdybym ci opowiedział sprawki Galeazza w czasie podróży! Teraz jest w Palermo, lecz przybędzie w styczniu do Rzymu.
— Pozdrawia cię też Gino Bomminaco — dodał Barbarisi.
— Ah, ah! — wykrzyknął książę, śmiejąc się. — Andrzeju, Gino musi ci opowiedzieć swoją przygodę z Donną Julią Moceto... Jesteś w stanie, zdaje mi się, dać nam nieco wyjaśnień a propos.
Także Ludwik zaczął śmiać się.
— Wiem — rzekł Juliusz Musellaro — żeś tu w Rzymie dokonał strasznego spustoszenia. Gratulor tibi.
— Opowiedzcie mi, opowiedzcie mi tę przygodę — nalegał Andrzej, zaciekawiony.
— Trzeba ją słyszeć od Gina, żeby się śmiać. Znasz mimikę Gina. Trzeba widzieć jego twarz, kiedy dochodzi do punktu kulminacyjnego. To arcydzieło!
— Będę ją także słyszał od niego — nalegał Andrzej, podniecony przez ciekawość — lecz opowiedz mi bodaj cokolwiek; proszę cię.
— W dwu słowach — zgodził się Ruggero Grimiti, stawiając na stoliku filiżankę i opowiedział ową historyjkę, bez skrupułów, bez zamilczeń, z ową zdumiewającą łatwością, z jaką młodzi arystokraci wyjawiają grzechy swoich i cudzych dam.