Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/276

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Chętnie ją zobaczę. Ale czy zawsze jeszcze ubiera się zielono i stroi kapelusz w słoneczniki?
Nie, nie. Zarzuciła estetyzm jak się zdaje na zawsze. W niedzielę miała wielki kapelusz a la Montpensier z bajecznem piórem.
Tego roku — rzekł Barbarisi — mamy osobliwszą obfitość dam półświatka. Jest ich trzy czy cztery dosyć miłych. Julia Arici ma prześliczne ciało i wcale pańskie kończyny. Wróciła także Silva, którą przedwczoraj zdobył nasz przyjaciel Musellaro skórą pantery. Wróciła Marya Fortuna, lecz zerwała z Carlem de Souza, którego na razie zastępuje Ruggero...
Zatem sezon już zakwita?\
— Tego roku jest wczesny jak nigdy i dla grzesznic i niegrzeszących.
— Które z niegrzeszących są już w Rzymie?\
— Prawie wszystkie: Moceto, Viti, obie Daddi, Micigliano, Miano, Massa d’Albe, Lucoli...
— Lucoli widziałem przed chwilą z okna. Powoziła. Widziałem także twoją kuzynkę z Viti!
— Moja kuzynka jest tu do jutra. Jutro powróci do Frascati. We środę da ucztę w swojej willi rodzaj garden-party, na sposób księżny di Sagan. Nie jest przepisany żaden uroczysty strój, lecz wszystkie panie będą w kapeluszach Louis XV. lub Directoire. Pojedziemy.
— Ty na razie nie ruszysz się ze Rzymu; nie prawdaż? — zapytał Sperellego Grimiti.
— Zostanę aż do pierwszych dni listopada. Potem pojadę do Francyi na piętnaście dni, by zaopatrzyć się w konie. I wrócę tu pod koniec miesiąca.
— A propos, Leonetto Lanzi sprzedaje Campomorta — rzekł Ludwik. — Znasz go: wspaniałe zwierzę i doskonały w skoku. Przypadłby ci do smaku.