Przejdź do zawartości

Strona:PL Gabryel d’Annunzio - Rozkosz.djvu/157

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

cieństwa, fałsze i kłamstwa? Gdzie były miłości i zdrady, rozczarowania i niesmaki i nieuleczalne wstręty po chwilach rozkoszy? Gdzie były owe nieczyste i przelotne miłostki, które mu zostawiały w ustach szczególną cierpkość owocu rozkrojonego stalowym nożem? Zupełnie nic sobie nie przypominał. Jego duch dokonał wielkiego zrzeczenia się. Wstąpił weń nowy pierwiastek życia; wszedł weń tajemnie ktoś, który odczuwał głęboko spokój. Odpoczywał, gdyż nie pożądał już więcej.
Żądza opuściła jego królestwo. Umysł w czynnościach swoich szedł swobodnie za własnymi prawami i odzwierciedlał świat przedmiotowy jedynie jako przedmiot poznania. Rzeczy objawiały się w swoim prawdziwym kształcie, w swojej prawdziwej barwie, w swoim prawdziwem i istotnem znaczeniu i piękności wyraźne, przejasne. Znikło wszelkie uczucie osobiste. W tej właśnie czasowej śmierci pożądania, w tej czasowej nieobecności pamięci, w tej doskonałej przedmiotowości kontemplacyi tkwiła przyczyna nigdy niedoznawanej rozkoszy.

Die Sterne, die begehrt man nicht,
Man freut sich ihrer Pracht.

„Gwiazd nie pożąda człek — jeno raduje się ich świetnością.“ Pierwszy raz poznał młodzieniec naprawdę, całą zestrojoną poezyę nocnych niebiosów w lecie.
Były to ostatnie bezksiężycowe noce sierpnia. Niepoliczenie drgało płomienne życie ugwiazdów w głębokiej muszli. Niedźwiedzica, Łabędź, Herkules, Boote, Kassiopeja błyskały drganiem tak gwałtownem i tak silnem, że zdawały się prawie zbliżać ku ziemi, wchodzić w jej atmosferę. Mleczna droga rozwijała się jak królewski napowietrzny strumień, jak połączenie raj-