Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/55

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
BENEDIO.

Hano, do Szmula nie przeszkodzi zajść a popytać jak to tam z tymi karaimami, co ich to jaśnie pan chce na arendzie osadzić.

OPANAS.

Chodźmy. Szkodaby Szmula; już tyle lat karczmę zasiedział — jakby mu to wybierać się przyszło!

SEMEN BOLACZKA.

Ot! durnym durno w głowie. Gdzie czort nie może, tam babę pośle. I posłał chyba czort jaśnie panią, aby zawieruchę robiła. Ale ze Szmulem nie poradzisz. Gdzie wola, tam i siła...

SYCZ.

Sprawiedliwe słowo. Szmul miejsce zasiedział, ta z nim poradzić już trudno.

DZENDŻERA.

Karczmaby w marne poszła, jakby tu inny osiadł a jeszcze, chowaj Bóg, na nasze sadyby mogłoby nieszczęście spaść.

MARTA CHIMKA.

Pluńcie, Dzendżera, pluńcie! to może w złą godzinę wyrzekliście.

OPANAS.

Kto wie, może to plenetna chwila?