Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/56

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
DZENDŻERA.

Ot, nie bajdurzcie! płenetnej pory niema, tylko jest płenetny człowiek. A mnie znacie od dziecka, ja nie w poniedziałek odłączony.

UŁAS.

Dosyć tego... My chodzimy po Naścię Paziorzychę. Przecież to dziś rozhyra.

PAROBCY i DZIEWKI.

Tak! tak! rozhyra!

MAŁASZKA
(podskakując).

Pójdę z wami! pójdę z wami!

MARTA CHIMKA.

A, ty tu, latawico? (uderzając ją). Masz! na! cobyś się po drogach nie tłukła!

MAŁASZKA
(śmiejąc się).

Ot tobie ból! Ciebie, maty, więcej boli, jak mnie. Tak! tak hołubko! Ano, chłopcy, za mną po Paziorzychę!

UŁAS.

Chodźcie! chodźcie! bo może być nie pora i tak się ściemnia.

DZENDŻERA.

Trza Szmulowi kazać, coby smolaki dał.