Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/235

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

o tem i przestań siebie i mnie męczyć... Słuchaj ty! uśmiechnij się! Ja ci każę — ja twój pan, rozumiesz?

MAŁASZKA
(hardo).

Ot tobie raz!... mój pan!... A kiedy ty mnie kupił — ty, panie hrabio?... Nie tak do mnie mówić trza... Może mnie jeszcze bić chcecie... co?...

JERZY.

Ty możesz do tego doprowadzić, boś harda, jak nikt na świecie!

MAŁASZKA.

Jak z kim.

JERZY.

No cóż, przyjdziesz?... Słuchaj! Idź zaraz — czekaj na mnie. Ja za chwilę wymknę się do ciebie; tam pomówimy, co z tobą dalej będzie. Nie pożałujesz....

MAŁASZKA.

Ani mi to w głowie cni!

JERZY.
(rzucając się ku niej z najwyższą pasją i namiętnością).

A! niegodziwa żmijo, jak ty śmiesz!...

(Małaszka chwyta go za ramiona i chwilę patrzy mu w oczy; on, zmęczony, powoli osuwa się do jej stóp. Pozostają tak krótką chwilę — ona ciągle ręce trzyma na jego ramionach).
MAŁASZKA
(wybucha śmiechem).

Ha! ha!... (po chwili). Teraz przyjdę!