Strona:PL Gabriela Zapolska - Utwory dramatyczne T. II.djvu/192

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

płonącej świecy... Od dziecka miałeś zawsze dziwne upodobanie nie myśleć o jutrze, byle dziś wesoło przeszło. Ileż razy później, podczas twych kawalerskich miłych dni, ratowałam cię z tych przepaści, w które sam dobrowolnie wpadałeś. Co wypełniało dnie i noce całe? Gra, wino, miłostki i długi...

JERZY
(spokojnie).

Co do tego ostatniego punktu, pozwól, moja ciociu, że winę przyjmiesz na siebie. Gdybym miał dostateczną ilość pieniędzy, nie robiłbym długów. C’est ciair comme la lune.

HADEN.

Miałeś aż zbyt wiele — ale tobie nigdy nie jest dosyć. Sądząc, że życie rodzinne potrafi cię uspokoić, wyszukałam ci żonę.

JERZY.

Nie powinnaś się chwalić z takim wyborem.

HADEN.

Dałam ci dziewczynę młodą, piękną, uczciwą i z dobrego gniazda.

JERZY.

Co do owego gniazda, to jeszcze wielkie pytanie.

HADEN.

I cóż ty zrobiłeś z tem niewinnem a tak serdecznem dzieckiem?... Zgubiłeś jej życie brakiem uczucia i odpychającym chłodem, który ona aż nadto dobrze dostrzega. W swej